Oto, co pozostało po inwestycji wartej miliony dolarów. Elektrownia pod Szcziołkino tak naprawdę nigdy nie została uruchomiona, została infrastruktura, budynki, drogi. Teraz to wszystko popada w zniszczenie.
Polecam wyprawę na ten teren, ale tylko w większej grupie i najlepiej samochodem. Mimo upału ponad 30 stopnie, naprawdę to dość mroczne miejsce, kręcą się tam różne typki zbierające złom, a opuszczone hale i budynki nie są wcale puste...
Widok z drogi
A to silos, w którym miał być umieszczony reaktor
I ogólny rzut oka na to, co tam zastaliśmy
Przywołałaś mi wspomnienia( wprawdzie nie o Krymie). Moja rodzina zostawiła majątki za wschodnią granicą. Kilkanaście lat po wojnie,jadna z osób z rodziny, odwiedziła "nasze" miejsca i zastała baby w chustkach w budynkach, które im służyły za biura. Raz odwiedziłam Lwów, jakieś 20 lat temu, płakać mi się chciało jak trakowani tam byli Polacy. Gdy dupnęła elektrownia w Czarnobylu, w Krakowie wyszłam na miasto podczs ponoć największego skażenia. Wtedy studenci z AGH-u obnosili się z hasłem: " 1 maja, idź z pochodem, pooddychaj świeżym jodem". Mam blisko, by pojechać na stare śmieci, nie mam odwagi, a Ty jesteś kamikadze, że wypuściłaś się tak daleko... !
OdpowiedzUsuńKrym to jest jeden z moich wymarzonych kierunków podróżniczych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Krym jest cudny. Zwiedzaliśmy go pociągiem więc tak daleko nie dotarliśmy. Nie wiedziałam o istnieniu tego miejsca.
OdpowiedzUsuń